niedziela, 14 września 2014

Rozdział 7

              

Następnego dnia Stella wybrała się na poranny spacer. 'Jak to się stało,że Neymar chce iść na randkę z taką szarą myszką jak ja?'-myślała. 
W parku zobaczyła grupkę młodzieży,którzy kopali jakieś zwierze. Szybko podbiegła i zabrała im umęczonego kota. Poszła z nim do pobliskiego weterynarza.Okazało się,że kotek ma złamaną nogę. Stell zabrała kotka do domu i udała się na zakupy po rzeczy dla zwierzaka. Po kupieniu wszystkiego wróciła i wytłumaczyła cioci,dlaczego na jej kanapie leży kot. Dała zwierzakowi jeść i pić,poszła na górę do swojego pokoju. Sprawdziła telefon,miała 2 nieodebrane wiadomości od od Neya:
-Cześć,co tam?
-Czemu nie odpisujesz? Masz focha?
Odpisała mu,że nie ma focha tylko,że nie było jej w domu,a zapomniała telefonu.
-To spoko :) Myślałem,ze się obraziłaś-odpisał po kilku sekundach.
-Na ciebie? Nigdy :D
-To się cieszę :) Mogę przyjechać o 18:45 po ciebie? Podaj mi swój adres-odpisał.
-Tak,pewnie ;)Już ci podaje-podała mu swój adres.
-Okay,ja już muszę kończyć do zobaczenia :)
-Do zobaczenia :)
Usłyszała jakiś hałas na dole. Zbiegła i to co ujrzała tak ją zaszokowało,że zaniemówiła,a mianowicie kot siedział na lodówce,a obok niej stał Michael z uniesionymi rękami,mówiący "Kici,kici" .
-Co ty robisz z moim kotem?!-zdenerwowała się dziewczyna.
-Chciałem go pogłaskać,z ten zaczął syczeć i uciekł na lodówkę i chcę go stamtąd ściągnąć-odpowiedział.
-Przecież on ma złamaną nogę,więc jak on tam wlazł?-spytała z podejrzeniem.
-A skąd ja mam to wiedzieć? Nie wsadziłem go tam-odpowiedział Mike.
Stell podeszła do lodówki,kazała bratu się odsunąć i zawołała:
-Kici,kici! Chodź do mnie mały!
Kot popatrzył się na nią i powoli zaczął schodzić. Stella złapała go i zaniosła do jego legowiska.
-Takie to było trudne?-zapytała.
-No,nie,ale wiesz,ze mnie zwierzęta  nie lubią. Gdzie jest Lola?
-Nie wiem,nie wróciła.
Zadzwoniła do niej i nic. Martwiła się i usłyszała,że ktoś wchodzi do domu. Poszła do drzwi wejściowych i zobaczyła tam Lolę.
-Gdzieś ty była przez całą noc i pół dnia?! Wiesz jak ja się martwiłam?!
-Pójdziemy na górę i Ci opowiem-odpowiedziała.
Więc poszły,usiadły na łóżku.
-Słucham,co masz mi do powiedzenia?
-Wczoraj jak była przerwa na koncercie poszłam do toalety,a ty tego nie zauważyłaś,bo byłaś bardziej zainteresowana Neymarem niż mną i spotkałam po drodze Mike'a. Poprosił mnie,żebym przyszła po koncercie i poszłam do niego.
-Tak po prostu się zgodziłaś? Przecież on mógł Ci coś zrobić?!-krzyknęła Stella.
-Ale nic nie zrobił,jak widzisz jestem cała i zdrowa. Poszliśmy na kolację,a było już późno,więc przenocowałam w ich hotelu. Miałam osobny pokój-powiedziała.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież on jest od ciebie o 18 lat starszy!
-Miłość nie wybiera,jestem dorosła i robię wszystko na swoją odpowiedzialność.
-Mam nadzieje,że on Cię nie skrzywdzi,a jak to zrobi to ręka,noga i mózg na ścianie,kumasz?-zapytała z groźną miną.
-Tak,tak kumam wszystko-uśmiechnęła się Stella.
Był już wieczór,gdy do Stelli zadzwonił Neymar:
-Hej,moja niezdaro! 
-Cześć, moja ofiaro-zaśmiała się
-Mam do ciebie pytanie,czy moglibyśmy przełożyć dzisiejszą kolację na jutro? Ponieważ  mam trening wieczorem?
-Jasne,na którą godzinę?
-19,może być?
-Okay.
Pożegnała się z nim i poszła do cioci zapytać się kiedy wraca Guardiola. 
- Jutro,a właściwie to dzisiaj w nocy.
-Przecież miał wracać dopiero w sobotę?-spytała.
-No tak,ale musi wrócić wcześniej,sprawy służbowe,a co boisz się poczciwego Josepa?-zaśmiała się ciocia.
-Nie skąd,no może trochę-rzekła Stella.
Skończyła rozmowę z Madeline i poszła wziąć długą relaksującą kąpiel. Poczytała książkę i położyła się spać.
  Rano zeszła na śniadanie i zobaczyła,że są już tam wszyscy domownicy.
-Ty jesteś pewnie Stella? Mad dużo o tobie opowiadała-powiedział menadżer Barcy.
-Tak to ja,miło mi pana poznać-odpowiedziała.
-Oj,nie pan-zaśmiał się-po prostu Josep.
-Dobrze
Po zjedzonym śniadaniu,Stell dała kotu jeść. Już miała wchodzić na górę,gdy zawołał ją Guardiola.
-Stello! Musimy pilnie porozmawiać o pracy-powiedział poważnie.
                       Czytasz = komentujesz :)
Mam nadzieję,że się spodoba :D Przepraszam,że taki krótki ;)

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział :)
    Jak napisałaś o tym kotku, to przypomniało mi się jak niedawno odprowadzałam koleżankę to na ulicy leżał jakiś malutki kotek, który najprawdopodobniej został potrącony przez jakiegoś... może nie będę się wyrażać :p ale smutno mi się strasznie zrobiło :/ ludzie są okropni, no ale cóż począć :/
    Kurde, zamiast komentować treść rozdziału to ja się rozpisuję o biednym zwierzaku... sorka :D
    Czekam na kolejny <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;) Są bardzo okropni ehh :P Haha nie szkodzi :)

      Usuń