niedziela, 5 października 2014

Rozdział 13


Obudziła się wtulona w jakieś ciepłe ciało,otworzyła oczy i zauważyła,że to Marc. 'O,mój boże! On się ślini!'-pomyślała.
-Cześć,księżniczko-przywitał się z nią piłkarz.
-Witaj,mój książę!
Wstali,Stella poszła się wykąpać. Wyszła przebrana w różowe szorty i szarą bokserkę,bo na dworze było ciepło. Marc wszedł zaraz po niej. Gdy skończył poszli do kuchni zjeść śniadanie. Zastali tam tylko ciocię,która była dziwnie blada.
-Cześć ciociu,co się stało?
-Źle się czuje,pójdę się położyć.dobrze?
-Tak-odpowiedzieli.
Zjedli i postanowili pograć w Fifę. Grali i nagle.
-No nie! Czemu musisz zawsze wygrywać?!-rozpaczał Marc.
-No wiesz, taka już moja natura,hehe-zaśmiała się Stell.
-Ehh,te kobiety-zamarudził.
Po skończonej grze udali się na spacer. Poszli nad jeziorko po środku parku. Było male,turkusowe i przytulne. Usiedli na kocu,przytuleni do siebie.
-Spełniły się wszystkie moje marzenia. Nie dość,że jestem piłkarzem w moim ulubionym klubie to jeszcze mam najwspanialszą dziewczynę na świecie!-powiedział piłkarz.
-To takie słodkie! A ty jesteś najwspanialszym chłopakiem na świecie-pocałowała go.
Całowali się długo i bardzo namiętnie. 'Neymar całuje czule i delikatnie,a Marc jakby świat miał się zaraz rozpaść na malutkie kawałeczki... Nie myśl w takiej chwili o Ney'u!'-skarciła się w myślach. Nagle coś zagrzmiało.
-Zbliża się burza,chodźmy już!-powiedziała ze strachem w oczach.
-Okay
Zebrali swoje rzeczy i wrócili do domu. Gdy doszli na miejsce zobaczyli,że pod domem stoi jakiś czarny samochód. Nie wiedzieli kto to może być. Weszli do środka. Było dziwnie cicho. Udali się do salonu.
-Mama?!-zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Cześć,córeczko!-wstała i przytuliła do siebie córkę.
-Co ty tutaj robisz? Nie masz pracy?
-Wzięłam urlop i postanowiłam przyjechać,a co nie cieszysz się?-spytała smutna Barbara.
-Cieszę,jasne,że się cieszę! Jestem zaskoczona-powiedziała.
Porozmawiały długo o tym co się u nich działo. Opowiedziała mamie o całej sytuacji z Neymarem i o tym,że chodzi z Marciem. Mama wyjaśniła jej,że czasem w miłości tak jest,kochasz jedną osobę,a jesteś z inną,ale w końcu zauważasz,że kochasz tą pierwszą osobę i w niej odnajdujesz swoją bratnią duszę. Stella bardzo mocno uścisnęła swoją rodzicielkę. 
-Kocham Cię,mamuś!
-Ja Ciebie też córuń! 
Była już 15,kiedy do dziewczyny zadzwonił telefon. Zobaczyła,że to trener,więc odebrała:
-Dzień dobry,trenerze.
-Witaj,Stello! Mogłabyś dzisiaj przyjechać na trening? Wiem,że u Ciebie jest Bartra,mogłabyś go zabrać ze sobą?
-Tak,już jedziemy,tylko się przyszykuję-rzekła i się rozłączyła.
Zawołała Marc'a i poszła na górę spakować rzeczy do torby. Po 15 minutach była gotowa. Pożegnali się i wyszli z domu. Postanowili,że pójdą pieszo,bo stadion jest blisko. Doszli,on poszedł do szatni piłkarzy,a ona do swojej własnej i prywatnej. Przebrała się w uniform i skierowała się w stronę boiska.
-Stella,czekaj!-nie zaczekała,śpieszyło jej się.-Ej,czekaj!
Zatrzymała się i zauważyła,że goni ją zdyszany Neymar. Była zdziwiona,ze on może się zadyszeć. Coś zakuło w jej  serduszko. Wyrzuty sumienia? Żal? Tęsknota za piłkarzem? Nie wiedziała.
-Co tam u Ciebie słychać?-zapytał uśmiechnięty piłkarz.
-Wszystko dobrze,a u Ciebie?
-Też dobrze,cieszę się,ze jesteś z Marciem. W końcu będziesz szczęśliwa.-Powiedział ze smutnym uśmiechem.
'Bez ciebie nie będę szczęśliwa'-pomyślała. Jednak powiedziała:
-Jestem szczęśliwa
Szli dalej i znaleźli się na murawie. Trening jeszcze się nie zaczął. Na szczęście, trenera też nie było i piłkarzy też nie. W końcu po 15 minutach przyszli. Zaczęli od rozgrzewki,którą prowadziła Stella. Zagrali mały mecz,grała przeciwko Bartrze i z Neyem w drużynie.  Już po kilku sekundach gry strzeliła gola z asystą Brazylijczyka.
-Ale dałaś nam popalić! 3-1 nie ma co-krzyczeli przeciwnicy po zakończonej grze.
Zmęczeni i styrani przebrali się i wrócili do domu. Marc powiedział,że musi jechać do swojego domu,więc pożegnała się z nim i weszła do domu. Zauważyła,że było jakoś dziwnie cicho. Aż tu nagle:
-Wracaj ty durny kocie! Ja ci dam!
-Hahahhaah,co zrobił?-śmiała się.
-Obsikał moją ulubioną kurtkę!-złościła się ciocia.
Poszła do kuchni i nalała sobie soku do szklanki. Do pomieszczenia weszła jej mama. Zapytała jak było na treningu. Stella odpowiedziała,że świetnie. 
-Stello możemy porozmawiać jak wróci ciocia?
-Jasne-odpowiedziała.
Posprzątała i udała się do pokoju. Tam położyła się i zabrała za czytanie "Miasta Kości" jej ulubionej książki. Po godzinie zawołała ją ciocia. Zeszła na dół,do salonu.
-Lepiej,żebyś usiadła,bo to czego się dowiesz może zwalić Cię z nóg-powiedział Josep. Usiadła
-Stello,pomimo tego co Ci dzisiaj powiem to pamiętaj,że  zawsze będziesz moją mała córcią,którą kocham całym sercem,będziesz pamiętać?
-Tak,mamo,ale o co chodzi? Co przede mną ukrywacie?-wstała z fotela i popatrzyła na matkę i ciotkę.
-Tak naprawdę nie jestem twoją matką..-oznajmiła  szokującą prawdę jej "mama"
-Więc kto jest moją matką?
-Ja-powiedziała Maddie.
Dla Stelli to już było za dużo. Wybiegła z domu i biegła przed siebie. Nagle BOOM! Spadała w otchłań ciemności.
                 Przepraszam,że tak późno,ale brak weny. Mam nadzieję,że się spodoba.
                                 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze:

  1. Łooo... kurde :O nie wiem co mam powiedzieć... ale kurde jajca z tym, że jej mama... nie jest jej mamą, no ja pierdzielę! :P i jeszcze Ney :/ W ogóle to co się stało Stell? Mam nadzieję, że nic poważnego, że po prostu zemdlała czy coś :/ Czekam na kolejny z ogrooomną niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczysz ;) Ale nic miłego :D Za niedługo powinien być :)

    OdpowiedzUsuń